3. Nocne Koszmary i próba ucieczki
Koło trzeciej nad ranem, po całym obozie rozległ się donośny, dziewczęcy krzyk. Wszyscy mieszkańcy obozu wyskoczyli z namiotów jak oparzeni, nie wiedząc co się dzieje.
Hao jeszcze nie spał tylko wpatrywał się w ognisko, ale na krzyk lekko się wzdrygnął. Zilustrował wzrokiem podopiecznych i zauważył kogo nie było w tłumie. Pod tym już było wiadomo, kto tak krzyczy.
Wpadł do namiotu dziewczyny. Płakała przez sen i kuliła się jakby ze strachu. Dla niej to było za dużo przeżyć jak na jeden dzień, nie potrafiła sobie z tym psychicznie poradzić.
Sen Amane :
Najpierw była pustka i nicość. Czarna niekończona się ciemność. Nikogo, żadnej żywej duszy. Momentalnie ten obraz się zmienił. Do o koła była wioska, która płonęła, żywym, nienawistnym ogniem.
Przez ulicę uciekała kobieta i mężczyzna z niemowlęciem na rękach. Dziecko płakało, ale nie krzyczało...
Uciekali jakby się czegoś bali i mieli w tym rację. Przed nimi wyłonili się sprawcy tego zamieszania...
Nożem podcięli mężczyźnie tętnice, przez co była natychmiastowa śmierć.
-Oddaj dziecko, a nic się Ci nie stanie !!!-rzekł jeden z nich, chyba lider grupy. JA byłam jakby obserwatorem całego zdarzenia, ale nikt mnie nie widział.
-Nigdy !! Wolę sama zginąć niż oddać wam moją córkę !!!-wykrzyknęła z rozpaczą kobieta. Pozwoliła łzą swobodnie płynąć po policzkach. Przytuliła córeczkę jeszcze mocniej, serce biło jej jak oszalałe.
-Dobrze, jak tak bardzo tego pragniesz -powiedział jeden i wezwał swojego stróża. Kobieta wytworzyła pole chroniące ją i córkę, niestety bariera zbyt długo nie wytrzymała, albowiem szamanka była zbyt osłabiona by ją utrzymać.
Krew to jedyne co zobaczyła kobieta. Jej martwe ciało leżało nie ziemi, a napastnicy uśmiechnęli się krzywo, bo dziecko zniknęło.
Krajobraz momentalnie się zmienił, zobaczyłam posiadłość mojej przybranej matki i tą dziewczynkę, leżącą i płaczącą przed drzwiami domu.
Ona otworzyła i zaopiekowała się dzieckiem, nadając jej imię Amane. Czyli to wszystko o mnie?! Moje pierwsze podejrzenia były słuszne...
Kolejna zmiana obrazu, teraz widziałam tego chłopaka w pelerynie. Tylko, że miał bodajże 12 lat. Rozmawiał z moją mamą
-Niedługo nie będziesz w stanie jej chronić-wysyczał przez zaciśnięte zęby
-Ale do póki żyje, ty jej nie tkniesz nawet palem ani się do niej nie odezwiesz-odpowiedziała spokojnie kobieta, chodź w rzeczywistości była zdenerwowana do granic możliwości.
-Po twoje śmierci po nią przyjdę-powiedział i zaczął się diabolicznie śmiać , zniknął w płomieniach, a kobieta odetchnęła z ulgą.
Do domu wpadałam ja mając 12 lat, rzuciłam po szkole plecak w kąt i podeszłam do matki
-Mamo. Idę na trening -oznajmiła wybiegając z domu
-Dobrze, kochanie-odpowiedziała z uśmiechem kobieta i podała katanę.
Kolejna nowa scena...
Tego już było, za wiele, przed oczami miałam scenę z dzisiejszego dnia. Jak moja mama umierała, moją niezrealizowaną przysięgę i ucieczkę. Ten pieprzony obóz i ten kretyn "Hao".
-Mamo. Idę na trening -oznajmiła wybiegając z domu
-Dobrze, kochanie-odpowiedziała z uśmiechem kobieta i podała katanę.
Kolejna nowa scena...
Tego już było, za wiele, przed oczami miałam scenę z dzisiejszego dnia. Jak moja mama umierała, moją niezrealizowaną przysięgę i ucieczkę. Ten pieprzony obóz i ten kretyn "Hao".
***
Szaman potrząsnął dziewczyną, aby się obudziła. Za pierwszym razem nie wyszło, więc spróbował znowu i udało się. Otworzyła zaszklone od łez oczy, kuląc kolana ku brodzie. Na twarzy miała czerwone wypieki, a reszta cery blada jak ściana. Co się zresztą dziwić. Obrzuciła chłopaka nienawistnym spojrzeniem, on patrzył na nią z obojętnością. Było mu wszystko jedno, czy go popierała nie.
-Co Ci się śniło, że aż tak się darłaś?-zapytał lekko poirytowany
-Nie twój zasrany interes-warknęła zła i jednocześnie smutna.
On szarpnął ją za rękę i ścisnął. Ta syknęła aż z bólu, nie znosiła go, nienawidziła, ale wiedziała, że to złe uczucie. Jednak nie potrafiła mieć w stosunku do niego jakichkolwiek pozytywnych emocji.
Łzy pociekły po jej policzkach, ale nie z bólu fizycznego, lecz z psychicznego. Nie potrafiła sobie wybaczyć, że nie dotrzymała woli matki oraz to co zobaczyła w wizji.
Amane :
To tak wszystko bolało, w ciągu jednego dnia całe moje życie się załamało. Nie mam już nikogo dla kogo mogłabym żyć. Rodziców brak, przybranej mamy też, a przyjaciół nie miałam ze względu na szamaństwo.
Wszystko co pochodzi s tego świata jest złe, tak samo jak ja, ale przynajmniej się do tego przyznaję.
Modliłam się w myślach o szybką śmierć, bezbolesną, chociaż raz w życiu by nie czuć bólu, by stać się obojętnym na wszystko i wszystkich. Nie odczuwać nic...
Zamknęłam oczy...
Hao :
Ta mała gówniara zaczęła mi już grać na nerwach, ale to co usłyszałem z jej pojedynczych myśli mnie przeraziło. Ona chce śmierci ?!
Chociaż świat jej się nagle załamał, cóż za tragedia. Teraz ma już jakiś cel, ma należeć do mojej drużny w turnieju.
Nie obchodzi mnie jej zdanie...
Wyszedłem z namiotu zostawiając ją samą, raczej nic głupiego nie zrobi...
***
Dziewczyna postanowiła zwiać, puki ma okazję na to. Szybko się spakowała i przebrała, w coś normalnego.
pt.Oczywiście, ze buty to były glany (no a jak inaczej ^^" ).
Wzięła katanę i cichaczem zwiała.
Skradała się najciszej jak mogła po lesie, do póki nie opuści terenu obozowiska. Przywołała Rose i zrobiła jedność ducha, przez co nie miała możliwości walki, ale większą sprawność fizyczną...
Hao :
Przed snem chciałem jeszcze sprawdzić, czy już poszła spać. Jakież było moje zdziwienie, że ta dziewczyna wiała. Myślałem, że będzie mądrzejsza, ale muszę przyznać, ze zrobiła to szybko i bardzo cicho, bo jej nie zauważyłem.
Postanowiłem udaremnić jej tą ucieczkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz